Historia mojej pasji – początki

Bardzo trudno napisać o sobie coś sensownego, ciekawego i jednocześnie bezstronnego tak, by nie „pachniało” chwaleniem się a jednocześnie nie było zbyt nudne. Fotografia fascynuje mnie i jest, z dłuższymi, lub krótszymi przerwami, moją pasją już od ponad 50 lat. Przygoda z fotografią zaczęła się gdy miałem około 16 lat. Początek lat siedemdziesiątych, przynajmniej w czasach PRL-u, to era takich szczytowych osiągnięć technicznych jak ‘kultowy’ i niezapomniany aparat fotograficzny Druh czy importowane z ZSRR: Smiena 8 oraz marzenie początkujących fotografów Zorka i Zenit. Wspomnę tylko, że wszystkie wymienione cuda osiągnięć techniki w dziedzinie fotografii były miernymi kopiami marek zachodnich, jak wiele zresztą produktów w innych sferach techniki i nie tylko. Byłe kraje obozu socjalistycznego nie były w owym czasie gorsze w kopiowaniu od niedawnych i dzisiejszych Chin. Ponieważ osobom „nieco” młodszym powyższe nazwy mogą wydać się nieco tajemnicze, zaś moja już niemłoda pamięć może płatać figle, dlatego zaciekawionym, o ile tacy się pojawią, polecam wszystkowiedzącą Wikipedię.

Po tym krótkim ‘rysie’ historycznym wrócę jednak do tematu zasadniczego. Gdy byłem w drugiej lub na początku trzeciej klasy Technikum Mechanicznego w Kętrzynie, po długich zabiegach dyplomatycznych udało mi się namówić mojego Tatę na sfinansowanie zakupu Smieny 8. Jeszcze tylko zakup kliszy i do dzieła. Oczywiście do pierwszych zdjęć musiała po kolei i w całości pozować cała rodzina. Zrobione w błyskawicznym tempie 36 klatek i do fotografa. Pan fotograf kliszę i zdjęcia wywołał i wywołał również moje pierwsze ‘drobne’ rozczarowanie. Nie dość, że ze względów oszczędnościowych format zdjęć był raczej mały, to osoby na nich jeszcze mniejsze! Muszę jednak przyznać, że gdy po 50 latach czasem oglądam te pierwsze, jakże niedoskonałe, zdjęcia (nie wiem czy doskonałe w ogóle istnieją), łezka mi się w oku kręci – może to magia fotografii tak działa?. Po pierwszych, niezbyt udanych próbach przyszedł czas na literaturę, którą zgłębialiśmy z jednym z moich kolegów Jankiem, z którym mieszkałem przez 5 lat w internacie w jednym pokoju. W tym czasie zakupiliśmy koreks, kuwety, odpowiednie chemikalia, żarówki ciemniowe i oczywiście powiększalnik Krokus. Dobrze, że spaliśmy na ‘szpitalnych’ łóżkach, ponieważ było pod nimi dość miejsca nie tylko na walizki, ale i na zakupione, chyba wspólnie, akcesoria fotograficzne. Janka rodzice byli chyba bardziej zamożni, bo po krótkim czasie Janek stał się posiadaczem wymarzonego aparatu Zenit!!! i staliśmy się prawie ‘zawodowymi’ fotografami. Jak zwykle ’nieco’ młodszym osobom pragnę nadmienić, że robiliśmy zdjęcia czarno-białe. Zdjęcia kolorowe pojawiły się, (mam na myśli te przez siebie robione i wywoływane u fotografa) dopiero w połowie moich studiów, czyli bardzo dawno temu. Zenit Janka tak bardzo mi się spodobał, że po kilku miesiącach starań kupiłem w Komisie wymarzony Zenit – nowy był w owym czasie, zresztą jak wiele innych rzeczy, nieosiągalny dla mnie.

Przypomnę młodszym kolegom, że w czasie, gdy ja szedłem do Pierwszej Komunii nie dostawało się (zazwyczaj) zegarków, wypasionych rowerów czy quadów, szczególnie na wsi na gospodarstwie żyło się raczej skromnie. Wracając do fotografii: zaczęliśmy robić coraz więcej zdjęć, fotografowaliśmy kolegów i koleżanki z klasy, mecze piłki ręcznej lub nożnej, rodzinę. Nie mogło oczywiście zabraknąć zdjęć ze studniówki czy balu maturalnego.

Z perspektywy czasu żałuję, że nie zrobiłem dużo więcej zdjęć z prawdziwego życia na wsi w tamtym czasie: żniw najpierw kosą, następnie kosiarką z doczepionym stołem czy snopowiązałką. Następnie przyszedł czas osławionego kombajnu marki Vistula, co to zboże wymłóci i chłopa przewróci a następnie osiągnięcia techniki czyli kombajnu marki Bizon. Osoby nieco młodsze informuję, że Vistula to nie tylko ubrania, ale również kombajn i oczywiście niesamowita, pędzona chyba z trocin wódka, którą, ze względu na niewygórowaną cenę, raczyła się ówczesna wieś polska, szczególnie po pracach polowych: kac trwał przynajmniej trzy dni. Oczywiście tych prac i innych zajęć było dużo więcej np. sianokosy, wykopki itp. Prace te miały swój niepowtarzalny urok, do wykonania wielu z nich zbierali się wszyscy bliżsi i dalsi sąsiedzi, co było ich szczególnym urokiem (mam na myśli prace, niekoniecznie sąsiadów) i tworzyło niepowtarzalną atmosferę. Dzisiaj to już historia.

2 thoughts on “Historia mojej pasji – początki”

  1. Mam 59 lat i te fakty dotyczące fotografii są mi znane z autopsji choć nie bezpośrednio a raczej z obserwacji mojego taty. Pamiętam Druha i Smienę i wizyty u Pana fotografa. Dziś to nostalgiczne wspomnienia.
    Pozdrawiam Andrzej Orzechowski.

    1. Witam Andrzeju, przepraszam za tak długą zwłokę z odpowiedzią. Mam nadzieję, że czasem zajrzysz na stronę i że zdjęcia Ci się spodobają. Krytyczne uwagi również mile widziane.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *